Black Diamond to marka kojarząca się w pierwszej kolejności ze szpejem i ubraniami wspinaczkowymi z najwyższej półki. Jednak nie zamyka się ona tylko w niszy wspinaczkowej i od lat wychodzi także naprzeciw potrzebom miłośników innych aktywności outdoorowych. Najbardziej znane są tu czołówki oraz kije trekkingowe. Nie ukrywam, że kijom BD jestem wierna od jakichś 10 lat i obecnie użytkuję już trzecią parę. Jest to nowość w kolekcji tego producenta, model Pursuit.
W segmencie kijów trekkingowych i skiturowych Black Diamond jest jednym z potentatów na rynku. W kolekcji tej marki jest już kilkadziesiąt modeli i wariantów kijów przeznaczonych do różnorodnych aktywności- od uniwersalnych kijów, które sprawdzą się podczas dłuższych i krótszych wędrówek po specjalistyczne, zaawansowane modele przeznaczone dla biegaczy lub narciarzy.
Wszystkie kije trekkingowe Black Diamond łączy blokada zaciskowa. To właśnie ta marka znajdowała się wśród prekursorów tego rozwiązania, które przebojem wdarło się na turystyczne szlaki. Moje pierwsze kije były jeszcze modelem z blokadą zakręcaną (inna marka), ale gdy jakieś 10 lat temu „przesiadłam się” na kije BD, wiedziałam niemal od razu, że do zakręcania nie wrócę.
Obecnie dwa najpopularniejsze systemy blokad zewnętrznych Black Diamond to:
Blokady zaciskowe są znacznie mniej wrażliwe na zmienne warunki atmosferyczne. Nie zamarzają, nie rdzewieją, można je łatwo otworzyć i zamknąć, gdy kije są mokre albo przy ujemnych temperaturach. Swoich kijów (zarówno obecnych Pursuit, jak i wcześniejszych Trail) używałam w najróżniejszych warunkach. BD Trail były ze mną na jordańskiej pustyni, lodowcu Baltoro w Karakorum, w Himalajach, na niezliczonych wyjazdach w polskie i europejskie góry o każdej porze roku, zaś BD Pursuit na kilku wycieczkach w polskie góry zimą i wczesną wiosną oraz na trwającym 24 dni trekkingu na Trzy Przełęcze pod Everestem w Himalajach. „Przeżyły” upały, mróz, zamieć, solidne ulewy i nigdy nie miałam nawet najdrobniejszych problemów z blokadami.
Model Pursuit to rozwinięcie kijów trekkingowych Black Diamond Trail. Kolejny krok w ewolucji najbardziej uniwersalnych kijów w kolekcji tej marki. Są przeznaczone do wędrówek górskich z plecakiem na krótszych i dłuższych dystansach.
Wykonano je z lekkiego i zarazem solidnego aluminium serii 7000. Nie są najlżejsze i daleko im do modeli biegowych, ale nie muszą być bo są to kije, które mają nam towarzyszyć podczas pokonywania nawet bardziej wymagających trekkingowych szlaków. Muszą więc być solidne i stabilne, a to zawsze będzie kosztem wagi. W swoim segmencie trekkingowym należą jednak do lżejszych na rynku. W rozmiarze S/M para waży 464 g, zaś w rozmiarze M/L 500 g. Jest to model unisex- nie ma rozróżnienia na wersję damską i męską, jak to było przy BD Trail. Jest za to coś, co doceniłam znacznie bardziej niż te kilka gramów mniej w wersji „damskiej”. Dwa rozmiary uchwytu– wybrałam rozmiar S/M i do moich dość drobnych dłoni był idealny. Wersja S/M i M/L różni się też długością użytkową. W pierwszym przypadku to 100-125 cm, w drugim 100-140 cm.
To, co dla mnie było bardzo ważne, jak chyba dla każdego kto zabiera ze sobą kije przytroczone do plecaka, to długość po złożeniu. W przypadku mojej wersji S/M to 62 cm, zaś M/L 68 cm. To standardowy wynik jak dla kijów trzysegmentowych, który pozwala łatwo przytroczyć je do plecaka. W moim przypadku noszone zarówno przy plecaku Lowe Alpine Cholatse 35, jak i Gregory Jade 53 nie wystawały ponad klapę.
W zestawie z kijami znajdują się dwa rodzaje talerzyków – małe, uniwersalne talerzyki trekkingowe całoroczne oraz talerzyki śniegowe o średnicy prawie 10 cm. Zabrakło mi natomiast gumowych nakładek zabezpieczających groty, ale niestety, nad czym ubolewam, jest to trend w całym segmencie i coraz mniej producentów dołącza je do kijów. Pocieszające jest to, że można je dokupić oddzielnie – dostępne są zarówno u producenta, jak i w zewnętrznych markach produkujących takie akcesoria w uniwersalnym rozmiarze. Dzięki temu moje kieszenie boczne w plecakach pozostały jednak całe.
Jak już wspomniałam kije Pursuit nie były moją pierwszą stycznością z marką Black Diamond i jej kijami trekkingowymi. Wcześniej używałam dwóch par kijów Trail Women. Pursuit testowane były od lutego do końca maja 2024 r. i w tym czasie zaliczyły:
Black Diamond Pursuit to kije wyposażone w zewnętrzną blokadę zaciskową FlickLock+. W pierwszej chwili, gdy otworzyłam pudełko wydała mi się ona bardzo delikatna i zaczęłam się zastanawiać czy na pewno wytrzyma. Jednak okazało się, że jest rewelacyjna. W moim odczuciu działa lepiej i bardziej sprężyście od FlickLock z BD Trail i rzeczywiście można ją obsłużyć jedną ręką, nawet ubraną w rękawiczkę. Regulacja długości kijów jest więc szybka i bezproblemowa, nawet gdy kije są mokre (a tak się zdarzyło nie raz). Blokada jest bardzo stabilna, kije nawet przy dużym nacisku nie składają się samoczynnie. Całość daje bardzo dobre wsparcie w różnorodnym, także wymagającym terenie- jak przejścia przez pola poruszających się głazów czy „łojenie” lodowca w poprzek.
Wiedząc jakiego podłoża mogę się spodziewać obawiałam się trochę o groty. Jednak węglik spiekany dał radę i końcówki wyglądają niemal jak nowe. Są przy tym dobrze przyczepne i nie ślizgają się na kamieniach.
To chodźmy wyżej. Rękojeść- to była dla mnie nowość ponieważ nigdy wcześniej nie używałam kijów z korkowym uchwytem. I tu także pojawiły się lekkie obawy czy moje ręce się z takim materiałem polubią. Wcześniejsze kije miały w tym miejscu stosunkowo miękką piankę. Pierwszy dzień na szlaku nie był nadmiernie optymistyczny. Twardo! Odcisków wprawdzie nie zanotowałam, ale pojawił się dyskomfort w rejonie kciuków. Jednak szybko okazało się, że to tak jak z butami- obie strony muszą się „dotrzeć”. Kolejny dzień przebiegł już bez żadnych problemów, a podczas trekkingu w Nepalu musiałam przyznać, że wygodniejszych kijów nigdy nie miałam. To pewnie także zasługa dopasowania rozmiaru uchwytu do wielkości dłoni i bardzo dobrego anatomicznego wyprofilowania. Doceniłam też, że nawet po zamoczeniu lub zawilgnięciu korek nie ślizga się w dłoni i nie daje uczucia „chłodu”. W każdym razie, ja to kupuję! Podobnie jak piankę, która przedłuża uchwyt– to rozwiązanie już znałam z poprzednich modeli, ale wciąż jestem nim zachwycona – idealne, gdy trzeba uchwycić kij niżej np. na stromym podejściu.
Zostaje jeszcze pasek nadgarstkowy – tu zero zaskoczenia. Szeroki, dobrze wyprofilowany i miękki. Nie ociera i jest wygodny. Rozmiar pętli można regulować i dopasować ją do swojego nadgarstka.
Model Pursuit to także nowa jakość w odpowiedzialnym podejściu do produkcji. Materiały tekstylne użyte w pasku nadgarstkowym pochodzą z recyklingu. Piankę EVA wykorzystującą paliwa kopalne zastąpiono w przedłużeniu rękojeści nowatorską pianką BLOOM. To materiał wytworzony z alg pochodzących z mórz i oceanów. Ich nadmiar zmniejsza natlenienie wód i powoduje powstawanie nadmiernej ilości dwutlenku węgla. Pianka jest więc podwójnie ekologiczna – nie pochodzi z surowców kopalnych, które trudno się rozkładają, a jej pozyskiwanie wspomaga oczyszczanie mórz.
To, co od razu rzuciło mi się w oczy to znacząco zmniejszone opakowanie kijów. To także element polityki odpowiedzialnej produkcji Black Diamond- mniej opakowań to mniej odpadów!
Moja przygoda w kijami Pursuit dopiero się zaczyna i mam nadzieję, że potrwa jeszcze długo. Znając solidność kijów Black Diamond liczę na długą i owocną „współpracę”. Po tych trwających łącznie około miesiąca testach w różnorodnych warunkach mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to funkcjonalny, wygodny i bardzo przemyślany model, który świetnie sprawdza się na różnorodnych trasach trekkingowych, nawet tych bardzo wymagających. Szczególnie doceniam go za blokady FlickLock+ oraz korkowe uchwyty. Choć początkowo miałam co do nich wątpliwości, to okazały się strzałem w dziesiątkę.