Marmot Spire Women – test
Test kurtki Marmot Spire
Testy

Marmot Spire Women – test

Angela Semczuk / 10 grudnia 2019

Listopad tego roku był dość kapryśny w górach. Pory roku walczyły ze sobą o zajęcie górskich stoków i opanowanie dolin. Jednego dnia berło zwycięzcy dzierżyła zima, drugiego odbierała je jesień lub wiosna. Ale to dobrze, ponieważ zbiegły mi się w tym czasie akurat dwa tematy – wyjazd w Tatry i test kurtki Marmot Spire.

Pierwsze przymiarki nastąpiły jeszcze w domu. Nastawiałam się psychicznie na iście zimowy wyjazd, więc sprawdzałam, ile jestem w stanie pod kurtkę założyć i z czym ją najwygodniej połączyć. Ten pierwszy test wypadł pozytywnie, ponieważ damska kurtka Marmot w moim standardowym rozmiarze oferowała wygodę w warstwowym ubiorze, gdy pod spodem miałam bieliznę termoaktywną, ciepłą bluzę i nawet puchówkę. Do tego zostawał zapas, gdyby zaszła potrzeba się jeszcze docieplić na przykład dodatkową bluzą.

Kurtka przeciwdeszczowa do zadań specjalnych

Przed wyjazdem nie wiedziałam jednak jeszcze, co mnie w moich ukochanych górach czeka. Oczywiście pogoda zapowiadała się zmiennie, tym bardziej cieszył mnie fakt, że będę miała w odwecie ochronę w postaci solidnej warstwy zewnętrznej. To chyba dobry moment, by przyjrzeć się modelowi Spire z bliska.

Jest to techniczna kurtka przeciwdeszczowa z najskuteczniejszą membraną, czyli trójwarstwowym laminatem w postaci GORE-TEX® Performance. Dzięki temu, że zastosowano w niej membranę 3L i luźny krój, jest to odpowiedni hardshell na zimowe warunki. Zwłaszcza, że posiada odpinany fartuch śnieżny, obszerny kaptur, który zmieści również kask narciarski lub wspinaczkowy i parę innych udogodnień, o których będzie niżej. Poza tym kurtka Marmot jest całkowicie wiatroszczelna i powinna zadbać o dobrą oddychalność podczas wysiłku. Wyposażono ją także w dodatkowe otwory wentylacyjne pod pachami PitZips™ – zapinane na zamek i kryte patką.

Membrana Gore-TEX® w Marmot Spire

Marmot Spire to pancerny hardshell z cenioną w outdoorze membraną GORE-TEX® (fot. Krzysztof Mateusiak)

Membrana GORE-TEX® żadnej zlewy się nie boi

Nie mogłam lepiej trafić, by sprawdzić właściwości przeciwdeszczowe tego modelu. Tak się złożyło, że 2 godziny po odejściu z parkingu złapał nas deszcz i przestał padać… 48 h później. Dwa dni chodziliśmy w totalnej zlewie. Mokre było wszystko. Nawet wnętrze plecaka, na którym był założony pokrowiec. Ale kurtka nie puściła. Czułam się w niej naprawdę komfortowo.

Kaptur w Marmot Spire ma bardzo dobrą regulację, a muszę przyznać, że jestem w tym temacie mocno wybredna. Nie lubię, gdy coś mi zasłania pole widzenia, spada na czoło, zsuwa się itp. Raz dobrze dopasowany trzymał się bez zarzutu i ani jedna kropla deszczu nie spadła mi na twarz, co jest zasługą usztywnionego brzegu, który tworzy komfortowy daszek. Za ten kaptur mega duży plus dla producenta. Garda jest bardzo wysoka, co było też dużym plusem w dalszej części wyjazdu (tak, przejdziemy jeszcze do zimy), ale przy plusowej temperaturze i dynamicznym marszu wolałabym ją mieć nieco niżej. Niestety sztywność kurtki nie pozwala jej tak uformować. Dobrą rekompensatą jest jej wewnętrzna wyściółka DriClime® – miękka i przyjemna, dba, by zawsze w okolicy twarzy było sucho i komfortowo. Powłoka DWR jest odpowiedzialna za to, by krople deszczu nie wsiąkały w materiał, co widać na zdjęciu poniżej.

Kaptur w Marmot Spire

Kaptur w Marmot Spire ma bardzo dobrą regulację i praktyczny daszek (fot. Krzysztof Mateusiak)

Oprócz tego, że przez dwa dni było permanentnie mokro, było także dość ciepło – temperatury w okolicach od 5° do 8°C. Pod kurtką miałam tylko bieliznę termoaktywną i nie było mi ani za zimno, ani za ciepło, gdy ruszyliśmy do góry. W tych warunkach doceniłam regulowany brzeg kurtki i rzepy w mankietach. Po ich dopasowaniu nic mi nie podwiewało, a kurtka zostawała na swoim miejscu podczas marszu. Zwłaszcza przypasował mi dół, czyli to, co kurtka przeciwdeszczowa damska musi mieć odpowiednio zaprojektowane. Hardshell dobrze zakrywa biodra i nie kończy się w ich połowie. Kolejny plus za ten krój.

Kieszenie boczne dobrze wspólpracują z pasem plecaka.

Górołażenie rozpoczęliśmy w totalnej zlewie. Na zdjęciu widać, jak dobrze umiejscowione są kieszenie boczne w Marmocie.

Outdoorowa kurtka na zimę

Wspomniałam już o zimie, więc czas napisać coś więcej na ten temat. Miałam idealną pogodę do testu, bo na jednym wyjeździe zaliczyłam także tę porę roku. W końcu w górach bywa zmiennie. Zatem do sedna. Nie dziwi w ogóle fakt, że kurtka radzi sobie ze śniegiem, skoro deszcz nie robi na niej żadnego wrażenia. Jednak zimą jest także wietrznie. I znowu muszę w tym miejscu pochwalić kaptur.

Na wyjściu zimową porą poza bielizną termoaktywną miałam także na sobie ciepły softshell. Poranek był wietrzny, zwłaszcza, gdy się nabrało odpowiedniej wysokości. Ale mimo tego nie zdecydowałam się założyć czapki. Wystarczyła opaska z chusty Buff. Kaptur doskonale mnie zabezpieczył przed podmuchami z boków. W tym przypadku sprawdziła się również wysoka garda. Teraz bardzo mnie cieszyło, że zakrywa mi prawie pół twarzy. I ta przyjemna wyściółka!

Kurtka damska Marmot jest dość obszerna, więc nie odczułam ograniczenia z powodu dodatkowej warstwy pod spodem. Rękawy w konstrukcji Angel-Wing Movement™ miały jeszcze sporo luzu. Czasem wydawało mi się, że nawet za sporo, bo w obszarze rąk było mi chłodniej niż w korpusie. Natomiast dzięki temu bez problemu można pod kurtkę założyć puchówkę. Ja z niej zrezygnowałam, ponieważ tempo było słuszne i wolałam się nie przegrzać.

Diabeł tkwi w szczegółach

Moją uwagę przykuły oczywiście również detale, jakie w tym modelu oferuje Marmot. Kurtka damska ma wygodny krój i można ją odpowiednio dopasować, dzięki licznym regulacjom – w kapturze, dolnym brzegu i mankietach. Stopery są solidne i wszystko pozostaje na swoim miejscu w trudzie nawet najbardziej mozolnej wędrówki. Natomiast sama regulacja dołu nie do końca przypadła mi do gustu, ponieważ znajduje się na przodzie – przy zamku głównym. Nie wiem, dlaczego Marmot nie zdecydował się umieścić jej standardowo po bokach. Na szczęście na wyjeździe w zasadzie wystarczyło, że za troki pociągnęłam tylko raz, bo stopery bardzo dobrze trzymają. Regulacji próbowałam także w rękawicach. Było mniej wygodnie – wiadomo, ale dało się to zrobić.

Hardshell oferuje też wiele kieszeni – totalnie pokochałam duże, zapinane na zamek kieszenie boczne. Zamki są laminowane, dlatego nie bałam się schować tam telefonu. Wewnątrz było sucho, nawet przy ciągłym opadzie – w końcu to kurtka przeciwdeszczowa. Wygodny dostęp z plecakiem i w uprzęży to drobiazg, który tak wiele zmienia, gdy w kurtce spędzasz cały dzień. Do tego kieszeń wewnętrzna i dla fanów desek wszelakich – na rękawie, czyli idealne miejsce na karnet na stoku.

Na początku dziwiło mnie, dlaczego nie jest laminowany zamek główny, tylko wyposażony w patkę. I już w pierwszy dzień znalazłam nieświadomie plus takiej konstrukcji. Jak wyżej pisałam, panowała ogólna zlewa, ale było ciepło. Rozpinałam kurtkę prawie do końca, dzięki czemu miałam zwiększoną wentylację na podejściach, a rzep patki trzymał całość w ryzach, dlatego udało mi się zostać suchą w spodnich warstwach. Z kolei z zamków PitZips™ pod pachami nie skorzystałam, zapewne przyjdzie jeszcze na to pora. Niestety one też są wyposażone w patki, które wydają mi się tam akurat zbędne. Drobna zmiana na laminat w tym rejonie uszczupliłaby trochę wagę kurtki, która wynosi około 600 g.

Kurtka Marmot Spire – wszechstronny model dla każdego

Przyszedł czas na małe podsumowanie. Ze śmiałością mogę stwierdzić, że Marmot Spire to model dla każdego turysty, który jest aktywny cały rok. Kurtka jest pakowna – oczywiście jak na kurtkę z trójwarstwowym laminatem. Dla tych, co lubią mieć solidne zaplecze, sprawdzi się także w cieplejszych okresach roku jako typowy hardshell. Wtedy przydatne będą otwory pod pachami. Mi osobiście przypadła do gustu jako zimowa kurtka narciarska, górska i trekkingowa. W takich warunkach ma się ją częściej na sobie niż w plecaku. Marmot wyposażył ją też w odpinany fartuch śnieżny. Sprawdziłam, że dobrze się trzyma podczas chodzenia w górach, natomiast jego prawdziwe testy dopiero przede mną w sezonie na deski.

To, co w kurtce Spire jest najlepsze, to:

  • oczywiście membrana – jej ochrona i wysoka oddychalność,
  • osłona przed wiatrem,
  • niezawodny dla mnie kaptur o genialnej konstrukcji i mieszczący kask,
  • dobrze trzymająca regulacja troków,
  • bardzo komfortowy krój – pozwala na wiele warstw i nie krępuje ruchów,
  • długość za biodra, która się nie podwija,
  • laminowane kieszenie i dostęp do nich z pasem plecaka i uprzężą,
  • miękka wyściółka gardy DriClime® i sama garda (ale na zimnie),
  • niezła pakowność
  • podwójna maszynka w zamku do wygodnej asekuracji.

Minusów wiele nie znalazłam i są to drobne rzeczy, zwłaszcza jak zestawi się je z plusami:

  • nie znalazłam możliwości sensownego złożenia gardy, gdy nie chcę z niej korzystać,
  • regulacja dolnego brzegu na przodzie – lepsza byłaby po bokach,
  • i patki w zamkach – można by było odchudzić trochę ten model.
Marmot Spire w Tatrach

Dla mnie Marmot Spire będzie przede wszystkim kurtką do zimowych aktywności (fot. Krzysztof Mateusiak)

Ostatecznie stwierdzam, że kurtka przeciwdeszczowa Spire doskonale nada się do działań alpinistycznych, może być dobrym wyborem do wspinania zimowego i lodowego, turystyki górskiej na różnym poziomie, na skitury bądź narty/deskę, a także jako awaryjny hardshell. To naprawdę dużo jak na jedną kurtkę. Przyznaję, że zaskoczyła mnie swoją funkcjonalnością na plus. Będę ją sprawdzać dalej – w końcu zima się dopiero rozkręca! Jeśli zrodziły ci się jakieś pytania, to chętnie odpowiem w komentarzu.

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:
Zobacz również:

Możliwość komentowania została wyłączona.