Chodzisz czasem boso? Nie po domu, bo to raczej oczywiste, ale np. po łące. W historii ewolucji człowieka poruszanie się boso było czymś najzupełniej naturalnym, ale w trakcie rozwoju zostało zatracone. Pojawiło się obuwie, z czasem coraz bardziej zaawansowane i często także niewygodne. Zmienił się też świat. Chodzenie boso po mieście, asfaltowych drogach mogłoby dziś mieć dla stóp zgubne skutki. Czy da się pogodzić życie w cywilizacji z powrotem do naturalnego chodzenia? Chcę Ci dziś opowiedzieć nieco więcej o idei barefoot czyli o butach, w których poczujesz się jak chodząc boso.
Kiedy ostatnio zdarzyło Ci się myśleć o swoich stopach? Mi prawdę mówiąc kilka dni temu, gdy wybrałam się na 60 kilometrowy rajd na powitanie wiosny i nabawiłam ogromnego odcisku. Ale w zasadzie poza momentami, gdy stopy zaczynają w jakiś sposób dokuczać, nie myślimy o nich. Są bo są. Po co to drążyć.
Tymczasem jeśli spojrzymy na nasze stopy jak na maszynę to okaże się, że to prawdziwy cud inżynierii. To 26 kości, 33 stawy i ponad 100 mięśni pracujących po to by utrzymywać nas w pionie i zapewniać stabilizację. Brzmi imponująco. Być może nie do końca zdajesz sobie sprawę z tego, że uraz stopy, konieczność innego niż zwykle jej stawiania, może się odbić na całym naszym organizmie powodując np. bóle mięśni w nogach, problemy ze ścięgnem Achillesa, bóle stawów kolanowych, bóle bioder czy kręgosłupa. Tak, tak, to wszystko „wina” stóp, a w zasadzie tego, że nie dbamy o nie prawidłowo.
Zapewne znasz to uczucie, kiedy po całym dniu wędrówki zdejmujesz w końcu z nóg buty trekkingowe i pozwalasz stopom „odpocząć”. Bo nie da się ukryć, że nawet najwygodniejsze obuwie tego typu nie jest dla nich naturalne. Podobnie jest w przypadku wielu aktywności, a także codziennego życia. Drogie Panie- co czujecie, gdy po całym dniu na służbowym spotkaniu możecie zrzucić szpilki? Stopy aż proszą się by wrócić do poziomu ponieważ uniesienie pięty nie jest ich naturalnym położeniem. Takie przykłady można mnożyć- wąskie noski butów, ściśnięte palce, uniesienie pięty lub palców, gruba podeszwa, która nie daje kontaktu z podłożem, ale sprawia, że czujemy się jakbyśmy się nad nim przesuwali. Nawet amortyzacja czy usztywnienie kostki, które osobiście bardzo sobie chwalę np. w butach górskich nie jest czymś naturalnym dla stóp i może prowadzić w efekcie do zaniku funkcji niektórych mięśni albo do ich trwałego „zabetonowania” i ograniczenia mobilności. Brzmi strasznie? To oczywiście czarne scenariusze, a radą jest jak zawsze znalezienie złotego środka i umiar, szczególnie w noszeniu takiego obuwia, które może powodować największy dyskomfort i problemy.
W 2009 r. Christopher McDougall napisał książkę „Urodzeni biegacze”, która doczekała się przydomka „kultowa”. Opowiada ona o plemieniu rdzennych mieszkańców Meksyku Tarahumara, którego członkowie pokonują duże odległości biegając bądź boso bądź w sandałach wykonanych z opon samochodowych. Książka przyniosła rewolucję w filozofii biegów terenowych i ulicznych i spowodowała zwrot w stronę minimalizmu.
Oczywiście nikt nikogo nie namawiał i nie namawia do chodzenia boso, szczególnie w miastach, górach czy terenie, gdzie łatwo o uszkodzenie stóp. Zanim jeszcze pojawiła się książka McDougalla marka Vibram wprowadziła w 2004 r. na rynek obuwie minimalistyczne Fivefingers. To prawdziwy ewenement – buty z pięcioma palcami, na płaskiej podeszwie z mieszanki gum Vibram XS Trek. Wyglądają jak kosmiczna stopa albo łapa Yeti (przynajmniej z tym mi się skojarzyły, gdy kilka lat temu zobaczyłam je pierwszy raz na nogach znajomego). Mimo nieco dziwnego wyglądu okazały się wygodne i zyskały sobie grono wiernych wyznawców, a dziś mają swoje wersje trekkingowe, podejściowe, biegowe czy codzienne.
Z kolei bezpośrednie inspiracje z książki „Urodzeni biegacze” czerpała polska marka Monk Sandals, której minimalistyczne sandały biegowe, outdoorowe i codzienne powstają ręcznie u podnóży Ślęży, w Sobótce.
W dzisiejszym świecie ścierają się różne tendencje. Z jednej strony dążenie do ciągłego unowocześniania, postępu, stosowania coraz bardziej zaawansowanych technologii. Z drugiej znużenie tą pogonią i chęć powrotu do natury. To właśnie z tego drugiego nurtu wyrósł barefoot. Co to takiego? To z jednej strony filozofia chodzenia, które jak najbardziej naśladuje naturalny ruch stopy i jej kontakt z podłożem, z drugiej zaś konstrukcja obuwia, które na to zapotrzebowanie odpowiada. Ostatnie lata to prawdziwy wysyp butów minimalistycznych. Obuwie barefoot znajdziesz w różnych odmianach, głównie miejskich, sandałach czy butach outdoorowych, przeznaczonych do mniej wymagających aktywności.
W butach barefoot mamy czuć się tak, jakbyśmy chodzili boso, ale jednocześnie mieć zapewnioną pełną ochronę stóp przed uszkodzeniami, kontuzjami, ale także zwyczajnym chłodem. Zobacz więc co cechuje takie właśnie buty.
Skoro buty barefoot są minimalistyczne to w ich konstrukcji powrócono do całkowitej prostoty i naturalności. Zadbano o to, by stopy jak najlepiej czuły podłoże i miały z nim niemal bezpośredni kontakt. Technologia barefoot wspiera naturalny chód i jednocześnie zapewnia stopom ochronę przed warunkami zewnętrznymi. Zadbano o to, by podeszwy były przyczepne i nie ślizgały się na różnych rodzajach nawierzchni.
Najważniejsze cechy butów minimalistycznych można zamknąć w pięciu punkach:
Tak, jak wspomniałam, w ostatnich latach na rynku pojawiło się mnóstwo marek obuwia minimalistycznego, głównie jednak miejskiego – do niskich butów typu sneakersy po minimalistyczne trzewiki na chłodne pory roku lub ewentualnie z półki biegowej. A co jeśli szukasz czegoś bardziej outdoorowego i turystycznego? Takie buty ma w swojej kolekcji polska marka Brubeck.
Najbardziej zagorzali wyznawcy idei barefoot twierdzą, że w butach minimalistycznych można chodzić wszędzie i zawsze. Ja osobiście wykazuję nieco większy sceptycyzm i chyba nie zdecydowałabym się na wyjście na kamienisty, skalisty szlak w butach z tak cienką podeszwą. Niemniej znam osobiście osoby, które w ten sposób pomykają w Fivefingerach.
Jestem za to użytkowniczką outdoorowych sandałów Source Solo, które wpisują się w nurt barefoot i bardzo sobie je chwalę. Chodzę w nich po mieście, na wycieczki do lasu, zakładam na biwakach w górach. Nie ślizgają się, zapewniają stabilność i nie czuję się w nich mniej pewnie niż w sandałach o grubszej podeszwie. Natomiast przesiadka z „normalnych” sandałów turystycznych na Solo wymagała przyzwyczajenia stóp do nowego położenia i innej ich pracy, co trwało kilka dni.
Outdoorowe męskie i damskie buty Barefoot ma w swojej kolekcji polska marka Brubeck. To model Brubeck Barefoot merino. Jest to obuwie, którego możesz używać z powodzeniem na co dzień, w podróży, na spacery i wycieczki w mniej wymagającym terenie, ale także do niezbyt intensywnego biegania. Rewelacyjnie sprawdzają się także jako buty na zmianę podczas trekkingów ponieważ są lekkie, pozwalają stopom odpocząć po zdjęciu butów trekkingowych i powodują, że wracają one do optymalnego położenia. Zaletą tych modeli jest obecność w składzie wełny merino, która wpływa na ich oddychalność oraz właściwości termoregulacyjne. Buty barefoot merino docenisz na pewno także za możliwość zwinięcia ich w rulon, dzięki czemu zawsze znajdzie się na nie miejsce w plecaku.
Barefoot to podejście do poruszania się zgodnie z naturą. Wybór butów barefoot sprawia, że stopy mogą optymalnie pracować, co przekłada się na korzyści dla całego układu kostno- szkieletowego. Być może nie będziesz ich używać zawsze i do każdej aktywności, ale to doskonała alternatywa na lżejsze wycieczki lub jako obuwie zamienne po dużym wysiłku dla stóp. Doceń swoje stopy i sprawdź ile zyskają, gdy wybierzesz buty minimalistyczne męskie lub damskie.