Buty podejściowe Salewa Mtn Trainer
Testy

Buty podejściowe Salewa Mtn Trainer

Beata Nawrotkiewicz / 12 października 2018

To nie będzie zwykła recenzja ani test, lecz pisana na cztery ręce złożona opinia o tym, jak w użytkowaniu sprawdzają się buty Salewa Mtn Trainter. Głos żeński i głos męski, żeby było ciekawiej.

On: Zaczęło się od produktu dnia w Skalniku i dziury w brzuchu, który zaczęła mi wiercić druga połówka. Że to fajne buty, że trzeba kupić, że ile można chodzić w butach wojskowych. Można chodzić ponad 20 lat i złego słowa nie powiedzieć, aczkolwiek w górach wojskowe trepy rzeczywiście ani lekkie, ani przyczepne, ani wygodne nie są. Cena była niewygórowana (według połówki), zatem wiele się nie namyślając kupiłem niskie buty trekkingowe Salewa Mtn Trainer.

Buty, w których chce się iść

On: Pierwszy test miał miejsce jakiś tydzień po zakupie. Pojechaliśmy w Góry Izerskie. Góry niewysokie, trasa niedługa i wrócić do cywilizacji w „razie W” można było szybko. Wziąłem wkładki, które były w komplecie. Po 2 km przechadzki miałem trochę dość. Nawet nie to, że mnie obcierały, ale jakoś dziwnie się w nich po prostu chodziło. Niby wygodnie leżały na nodze, ale coś było nie tak, jakby za wysoko leżały na pięcie i miałem wrażenie, że zaraz mi z tej pięty spadną, szczególnie przy jakimś błotnistym kawałku szlaku. Przy naleśnikach w Chatce Górzystów wymyśliłem, żeby może wyciągnąć wkładkę, bo może ona tak to robi. I bingo! Buty leżały jak ulał. Gdyby mi się chciało mógłbym w nich pobiec przed siebie.

Jesienią pojechaliśmy do Włoch na ferraty, ja w butach podejściowych, połówka w wysokich. I kto był zwycięzcą? Zgadnijcie! Moje buty podejściowe idealnie trzymały się skał, wyczuwałem w nich najdrobniejsze szczeliny i stopnie, zatem ambicją moją stało się przechodzenie ferrat bez sztucznych ułatwień, poza wpinaniem się w linę. Nie skłamię, jeśli powiem, że bez TYCH butów trekkingowych nie byłoby to w ogóle możliwe. Krótkie przygotowanie, żeby dobrze dopasować but do stopy – niskie wiązanie jest tu niezastąpione – i mogłem śmigać, gdzie tylko chciałem. Podeszwa Vibram była niczym guma w butach wspinaczkowych – sucha skała, mokra skała, nachylona skała – żadna nie robiła na mnie wrażenia. Po prostu szedłem szlakiem (lub przed siebie). Poza tym muszę szczerze powiedzieć ich waga to niebo dla moich stóp. Dotychczasowe buty, nie dość, że niestabilne były po prostu ciężkie. A tu – bajka. Ponad tydzień wędrówek, a stopy bez ani jednego odcisku, niezmęczone, jakbym po lesie spacerował, a nie wspinał się na żelazne percie.

Buty do miasta i w góry

Ona: Zazdrościłam mu tych butów podejściowych, co tu dużo mówić. Wyczekiwałam niczym kania dżdżu jeszcze jednej promocji i udało się. Moja para to Salewa Mtn Trainer GTX, czyli wyposażona w membranę GORE-TEX®. Model trochę lepszy od męskiej części naszego teamu, ale byłam ciekawa, jak one sprawdzą się  w terenie. Pierwsze testy przeszły w mieście, bo jestem – niestety lub stety – typem, dla którego buty trekkingowe czy buty podejściowe w mieście są po prostu najlepsze. Na dłuższych i krótszych codziennych wędrówkach były po prostu boskie. Ani razu nie miałam po nich odcisków, ani innych przykrych dolegliwości. Wręcz przeciwnie, zauważyłam, że nawet po całym dniu na nogach moje stopy wieczorem nie są aż tak „zmęczone” jak wtedy gdy musiałam założyć zwykłe półbuty.

Wiadomo jednak, że buty to kpiarze i lubią sobie z człowieka zadrwić, więc na pierwszy wypad terenowy pojechaliśmy tym razem w Góry Sowie. Z nowymi butami człowiek ostrożniej wybiera cele wędrówek, na wypadek gdyby jednak w butach ktoś zainstalował tarkę do stóp. Ale buty Salewa Mtn Trainer GTX® żadnej tarki nie miały. Idealnie mi podpasowały, chociaż nauczona doświadczeniem mojej połówki od razu zrobiłam test z wkładkami. Dla mnie także wygodniejszą opcją były wkładki fabryczne. Trochę martwiły mnie nubukowe szlufki na sznurówki, czy wytrzymają naciąganie w sznurowaniu Climbing Lancing. Po trzech parach zmienionych sznurówek mogę z czystym sumieniem powiedzieć – tak, przetrwają. Moje Salewy to co prawda model uniseks, ale i tak koleżanki, które po górach nie chodzą stwierdziły, że to ładne buty. W ustach kogoś, kto wszystkie trekkingowi buty określa słowem: trepy, to niemały komplement.

Test w skałach

Oni: Były dwa najpoważniejsze sprawdziany, jakie zafundowaliśmy naszym Salewom. Jednym z nich był kurs taternictwa jaskiniowego. Spędzaliśmy długie godziny nie tylko wisząc na linach, ale opierając się o pionowe skały, odbijając od nich czy wręcz „biegnąc”, zakładając duże wahadło. Przetestowaliśmy kilka par butów – w końcu szkoda nam było tych najnowszych i najlepszych. Okazało się jednak, że są niezastąpione. Podeszwa genialnie trzymała się skały, a tutaj miało to niebagatelne znaczenie. Gumowe otoki, w które wyposażone są buty Salewa Mtn Trainer, działają doskonale. Chroniły cholewkę i dawały dodatkowe wsparcie we wszelkiego rodzaju szczelinkach. Nawet gdy skały były wilgotne, buty dobrze radziły sobie z przyczepnością. Oczywiście model z membraną GORE-TEX lepiej sobie poradził w przypadku ulewy, jaka nas spotkała. Na kursie spędzaliśmy w tych butach po 14 godz. na dobę. Wierzcie lub nie, ale nie mieliśmy żadnych problemów pod ich ściągnięciu i w dodatku… ani buty, ani stopy nie śmierdziały. Co w namiocie odgrywa rolę niebagatelną.

Buty na tatrzańskie szlaki

On: Zdecydowałem się zabrać buty Salewa Mtn Trainer w Tatry. Wiedziałem, że trasy, które będziemy pokonywać nie będą łatwe, ale pogoda miała być dla nas łaskawa, zatem nastawiłem się właśnie na Salewy. Nie jestem jednak aż takim amatorem, by nie zabrać czegoś na wszelki wypadek. Spokojnie, w plecaku spakowane leżały wysokie buty Meindl. Nie wyciągnąłem ich jednak ani razu, bo Salewy (znowu!) spisały się na medal. Po tatrzańskich szlakach chodziło mi się w nich znakomicie. Na tyle dobrze, że powtórzyłem to podczas jaskiniowego wyjazdu w Tatry. Kiedy schodziliśmy ze szlaków – legalnie, w drodze do jaskiń właśnie – małe, nieutwardzone dróżki też nie stanowiły problemów. Amortyzacja działała, co docenia się, gdy waga plecaka przekracza 20 kg. Trudniejsze odcinki szlaków zdarzały się w przypadku piarżysk. Trzeba iść ostrożnie i uważać na osypujące się kamienie, z racji wysokości butów to one są największym wyzwaniem. Wygodnie szło mi się także w dół, czego generalnie nie lubię. Na wielu filmach z ratownikami TOPR widziałem, że często wychodzą w góry w butach podejściowych (zobacz ofertę). To naprawdę wygodne, trzeba tylko wiedzieć, po jakim ternie będzie się poruszać. I nie kozakować za bardzo. Oczywiście absolutnie odradzam w nich zimowe spacery choćby dolinami. Tutaj nie ma się co oszukiwać łatwo o poślizgnięcia  i bez usztywnionego stawu skokowego to jak proszenie się o wypadek.

Pielęgnacja

Oni: Buty Salewa Mtn Trainer i Salewa Mtn Trainer GTX nie wymagają jakiejś wielkiej pielęgnacji. Po zakopaniu się w błocie po prostu wkładaliśmy je do wanny i czyściliśmy wraz z pozostałym sprzętem. Schną dość szybko, a po wysuszeniu używaliśmy impregnatu, żeby na kolejnym wyjeździe znowu nas nie zawiodły. Nie polecamy zdejmowania butów bez ich wcześniejszego rozwiązania. To zawsze kończy się źle dla wyściółki za piętą. Natomiast zdecydowanie zachęcamy, żeby od czasu do czasu wyciągnąć sznurówki i wytrzepać wszystko, co znajduje się w zakamarkach języka. Możecie być zdumieni tym, co tam znajdziecie. Nasze największe zaskoczenie – moneta jednogroszowa!

Po kilku latach użytkowania modelu Salewa Mtn Trainer (z membraną i bez) wiemy, że są to jedne z najlepszych modeli butów górskich, w jakich mieliśmy okazję chodzić – i to niemało – po górach i po mieście. Są stosunkowo lekkie, ale jednocześnie wytrzymałe. Bezpiecznie trzymają stopę zapewniając pewny krok w różnym terenie.

Spodobał Ci się ten artykuł? Podziel się nim:
Zobacz również:

Możliwość komentowania została wyłączona.