Idę o zakład! Każdy wspinacz ma ulubioną markę. Na jej wybór może wpływać kilka rzeczy – zaufane, opinie innych wspinaczy, nawet design. Od szpeju po kolorowe ciuchy – we wspinaczce lubimy dobrze wykonane i stylowe produkty. Jakość może bowiem wpływać na bezpieczeństwo i rodzić niemal więź z ulubioną marką. Wszak dla wielu wspinaczka to więcej niż sport, to sposób na wyrażenie siebie, czy element identyfikacji i przynależności do wspinaczkowego stada.
DMM to trzy literki dla sprzętowych geeków lub miłośników hardego tradu. Trudno pewnie znaleźć prawdziwego wspinacza, który nie zna tej firmy i nie rozpoznaje jej znaku – czerwonego, walijskiego smoka. Kto raz pozna szpej sygnowany znakami tej firmy, ten pragnie użyć go w akcji. Kto raz wyda na niego swe oszczędności, ten nie żałuje żadnego wydanego centa!
Właśnie tak brzmi maksyma walijskiej kuźni szpeju. Może powiesz, że każda marka ma chwytliwe hasło reklamowe. Jeśli jednak spojrzysz, gdzie produkowany jest sprzęt wspinaczkowy DMM, zrozumiesz, że w tym przypadku biznes i pasja to jedno.
Siedziba i fabryka marki DMM znajduje się w walijskiej miejscowości Llanberis. Położona nad dwoma jeziorami wioska, kryje się w cieniu największej walijskiej góry – Yr Wyddfa (po walijsku) lub – jak kto woli – Snowdon (w języku królestwa). Dziś ta turystyczna wieś, w której na stałe nie mieszka nawet 2 tyś. osób jest nie tylko turystycznym ośrodkiem wycieczek w góry Snowdonii, lecz także stolicą wspinania w Walii. O kilkanaście mil stąd znajdują się tradowe klasyki i bouldery, z najsłynniejszym kamieniem Jerry’s Roof na czele.
Ze skał do pracy musi być blisko z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że DMM wyznaje zasadę, z którą każdą nową rzecz trzeba solidnie przetestować w skałach. Po drugie, nikt nie stworzy szpeju lepiej niż prawdziwi pasjonaci wspinania, a oni lubią mieć blisko we wspinaczkowe rejony. W niewielkiej fabryce DMM do tworzenia sprzętu wspinaczkowego wkłada się całe serce i całe doświadczenie, każdego z pracowników firmy.
I w tym przypadku zaczyna się zupełnie banalnie. Czerech zakręconych na punkcie wspinaczki gości godzinami gada o srzęcie i wciąż poszukuje najlepszego szpeju dla siebie. Któregoś dnia rzucają wszystko na jedną kartę, idą va banque porzucając dotychczasowe życie i otwierając kuźnię szpeju do wspinaczki i prac na wysokościach. Tymi ludźmi są Danny Moorhouse, Fred Hall, Richard Cuthbertson, Paul Simkiss.
W 1981 r. powstaje firma Moorhouse Engineering. Kilka miesięcy później nazwa nowej marki sprzętu wspinaczkowego zyskuje nowe brzmienie w postaci akronimu D.M.M. (od Danny Moorhouse Mountaineering). Początkowo siedzibą firmy jest miasteczko Bethesda. W 1986 r. zapada decyzja, by przenieść się do jeszcze “większej dziury” – czyli do Llanberis – skąd bliżej jest po prostu na wspinaczkę. W tym samym czasie następuje ponoć rewolucja w organizacji pracy firmy… Przerwa na lunch zostaje wydłużona, by pracownicy zaangażowani w testy szpeju nie musieli tak spieszyć się z powrotem do matryc i pras.
Ważną zmianę przeżywa DMM mniej więcej dekadę później. W 1995 r. firmę opuszcza Danny Moorhouse, który pragnie, by marka skupiła się bardziej na rozwoju i produkcji sprzętu do prac technikami linowymi, a nie sportu. Opór pozostałych właścicieli sprawia, że wycofuje on swoje udziały i w nieodległym miasteczku Bangor zakłada firmę International Safety Components, znaną wielu jako ISC. W międzyczasie z akronimu marki znikają kropeczki.
Zwykle bywa tak, że legendę marki wspinaczkowej tworzą kultowe produkty, które na zawsze zmieniają nasz ukochany sport. Walijska marka stworzyła kilka takich produktów, które można uznać za wzór dla innych producentów szpeju.
W kategorii karabinków, tego typu produktem, stał się karabinek Boa. To poręczny HMS, który nie tylko pozwala na wygodne operacje, lecz także wyróżnia się stosunkiem wagi i wytrzymałości. Karabinek produkowany jest od 1997 r., co nominuje go do miana ponadczasowej konstrukcji. Dwa lata później na rynku pojawia się kolejny niezwykły karabinek DMM – Belay Master. Karabinek posiada specjalny panel, który uniemożliwia obracanie się karabinka w łączniku uprzęży, w tym ustawianie w linii poprzecznej. Asekurowanie staje się bezpieczniejsze, bardziej wygodnie, a inni producenci szukają odpowiedzi na ten prosty i użyteczny patent.
Skoro o asekuracji mowa, kolejnym topowym produktem włoskiej kuźni stał się przyrząd Pivot. Ten z pozoru prosty przyrząd asekuracyjno-zjazdowy ma jedną przewagę nad konkurencyjnymi produktami. Punkt wpięcia do górnej asekuracji pozostaje ruchomy, co w wielu przypadkach pomaga w prawidłowym ustawieniu przyrządu na górnym stanowisku. Główną zaletą tego rozwiązania pozostaje jednak łatwość zwolnienia blokady liny i możliwość kontrolowania opuszczania, gdy partner obciąży linę idąc na drugiego. Takie proste, a jakie użyteczne!
DMM rzuca również nowe spojrzenie na karabinki z drucianymi zamkami. Od dawna znane są ich zalety takie jak brak występowania zjawiska bezwładności zamka, niska waga czy brak tendencji do zamarzania zamka. Wiadomo jednak, że karabinki z zamkiem drucianym haczą przy wpinaniu i wypinaniu do/z taśm i plakietek. DMM rozwiązuje problem i w 2005 r. wypuszcza pierwszy karabinek z drucianym i niehaczącym zamkiem – karabinek Shield.
Kolejnym zaskoczeniem jest karabinek Phantom. W dniu premiery staje się on najlżejszym na świecie, w pełni atestowanym karabinkiem do wspinaczki. Choć minęło od tego czasu ponad półtorej dekady, Phantomy są nadal w czołówce tego typu karabinków.
Zobacz karabinki DMM.
Walia to miejsce szczególne na mapie tradowego wspinu. Dziś z pewnością wpływa na to fakt, że jest to miejsce, gdzie powstają znakomite kości i osławione Dragony marki DMM. Powodów jest jednak więcej. Kości pasywne – jakie znamy dzisiaj – narodziły się właśnie w tym miejscu, a przynajmniej ujrzały tu świat jako idea i prototyp!
A long time ago… kilku wspinaczy przechodziło opodal linii kolejowej Snowdon Mountain Railway. Pewnie byli zmęczeni, bo głowy musiały opadać im nisko, a wzrok – zamiast lustrować szczyty – utkwiony był gdzieś pod stopami. W pewnej chwili wspinacze zauważyli nakrętki od śrub kolejowych podkładów. Po krótkiej chwili wiedzieli, że kształt ten świetnie sprawdzi się do klinowania w rysach, a dziurka z gwintem, bez zbędnych ceregieli posłuży za slot do mocowania repu. Tak powstały prototypowe kości i heksy, które z czasem zaczęto nawiercać w celu ograniczenia wagi szpeju.
Doskonała jakość, zaufanie wspinaczy, oferta, w której znajdzie się kostka na każdą przerysę, rysę i ryskę! Wszystko to sprawia, że DMM jest bezkonkurencyjnym producentem szpeju do wspinaczki na własnej protekcji.
Pasywne kostki DMM nazywane są nutsami (orzechami). Zupełnie podstawową protekcję, która powinna być w standardzie każdego łojanta TRAD, stanowi set kości Wallnuts. Wykonane z aluminium Wallnuts-y kute są na gorąco. Dopracowany kształt i możliwie ograniczona waga to ich znak rozpoznawczy.
DMM przygotował też coś na rozszerzające się rysy. Mowa oczywiście o offsetowych kościach Alloy Offsets, które niejako wskrzeszają legendę kości HB.
Kolejne rodzaje kostek siadać będą w mniejszych ryskach. Na takie miejsca odpowiednie będą kości Micro Wallnuts lub Peenuts (orzeszki ziemne). W najmniejsze pęknięcia siądą natomiast kości wykonane z mosiądzu – regularne IMP Bras Nuts lub asymetryczne kosteczki Brass Offsets.
W katalogu DMM nie brakuje oczywiście protekcji o większym kalibrze. Hexy Torque Nuts i Wire Torque Nuts to możliwość założenia solidnego przelotu w dużych rozmiarach.
Od początku produkcji mechanicznej protekcji, marka DMM odważnie wkraczała na arenę producentów mechaników. Kości mechaniczne Dragon Cams już od dnia swej premiery elektryzowały szpejowych freaków i zaraz dały się poznać solidnością wykonania i doskonałymi właściwościami użytkowym. Specjalnie dobrane stopy aluminium świetnie siadały w skałach, a dopracowana geometria krzywek oferowała pewną pracę w całym niemal zakresie camów. Już wtedy wydawało się, że trudno będzie przeskoczyć tę konstrukcję.
I tak było do czasu… aż w 2015 r. DMM wypuścił ze swej fabryki na wolność kości Dragon 2.0. Lżejsze, bardziej dopracowane i wyposażone w nowe taśmy smoki znów podbiły serca tradowych wyjadaczy. Szybko okazało się, że konstruktorzy walijskiej marki nie próżnują. W dwa lata później na rynku pojawiły się dwa nowe rozmiary Dragonów do prawdziwych off-width’ów, a w rok później z fabryki wyleciały camy Dragonfly – najmniejsze kostki mechaniczne, jakie widział wspinaczkowy światek. Microcamy DMM szybko rozniosły się po wszystkich wspinaczkowych zakątkach świata.
Klikając w ten link znajdziesz kości DMM.
Szpej DMM słynie z nienagannej jakości. Kolejne pokolenia wspinaczy przekonują się dziś, że tej marce warto zaufać przy najpoważniejszych wyzwaniach. W czym tkwi sekret?
DMM zaczynał jako jedna z wielu firm produkujących sprzęt wspinaczkowy na wyspach brytyjskich. Dziś jest to jedyna marka, która swej produkcji nie przeniosła do fabryk azjatyckich partnerów. Cały proces tworzenia sprzętu do wspinaczki – od projektu, aż po kontrolę jakości – odbywa się w malutkim Llanberis.
DMM to dziś firma która przekłuwa doświadczenie i pasję na sprzętowe cacka i eksportuje je na ponad 40 rynków. W fabryce pracuje 150 doskonale wyszkolonych specjalistów, a hale produkcyjne wypełnia nowoczesny park maszyn CNC. Wielu pracowników związanych jest z marką od kilkunastu lat. Powoli w tworzenie szpeju angażowane są kolejne pokolenia. Wielu dzisiejszych managerów marki, zaczynało od prostych prac przy wykuwaniu karabinków.
Kultowe produkty, wartości firmy i obsesyjna perfekcja i pełna kontrola w tworzeniu sprzętu. Wszystko to sprawia, że DMM uchodzi za topową markę szpeju, szczególnie tego, który przeznaczony jest do wspinaczki na własnej asekuracji. Jeśli widzisz wspinacza obwieszonego sprzętem DMM, to najprawdopodobniej masz do czynienia z kimś, kto walkę w rysach, ceni bardziej niż cyfrę na kolejnej sportowej drodze. Czy będzie to również twoja ulubiona marka?
Poznaj produkty marki DMM w naszym sklepie.