Amerykańska marka Black Diamond może być kojarzona w pewnych kręgach przede wszystkim ze szpejem wspinaczkowym i narciarskim, ale warto ją znać z jeszcze co najmniej dwóch kategorii outdoorowych. Pierwsza z nich to latarki czołowe (swoją drogą – bardzo dobre!), drugi natomiast – kije trekkingowe (też dobre!). To właśnie o gadżecie z tej drugiej grupy będzie traktował dzisiejszy artykuł, gdyż podzielę się z wami moimi wrażeniami z użytkowania pary kijków trekkingowych Black Diamond Trail. Dowiedz się, czy kije Trail są też dla Ciebie!
Dodatkowa dwa punkty podparcia podczas marszu to nieocenione wsparcie na górskim szlaku i wie o tym każdy, kto kiedyś miał okazję używać kijków trekkingowych. Strome podejścia nagle stają się łatwiejsze, gdy do wspinaczki możemy zaangażować mięśnie górnej części ciała, a nie tylko nogi. Długie odcinki płaskie będą mniej obciążać kolana, a jeśli przy tym mamy na grzbiecie większy plecak to już w ogóle nie ma co się zastanawiać. Kiedy jeszcze zabranie kijów będzie dobrym pomysłem?
Można dalej mnożyć potencjalne sytuacje, w których para kijków jest przydatna ale myślę, że już te kilka powyższych pozwoli przekonać tych niezdecydowanych. Możemy zatem przejść do konkretów, czyli wyboru konkretnego modelu i zastanowić się, dlaczego warto wybrać akurat kije marki Black Diamond.
Producent posiada w swoim katalogu wiele rodzajów kijków, w tym tak wyspecjalizowane modele jak kije skiturowe czy przeznaczone do biegów górskich – których segmenty rozkładają się niczym stelaż od namiotu albo sonda lawinowa, co czyni je niezwykle kompaktowymi. Sam model o nazwie Trail występuje w kilku wariantach, np. w wersji PRO, wyposażonej w system amortyzacji anti-shock.
Podstawowy model Black Diamond Trail to kije uniwersalne, o szerokim przeznaczeniu. Sprawdzą się podczas praktycznie każdej górskiej aktywności (no, może poza bieganiem) i to zarówno zimą, jak i latem. Takie, jakie może mieć w szafie typowy miłośnik górskich wędrówek i zabrać je ze sobą gdziekolwiek go mapa poniesie.
Kije wykonane są z aluminium (a konkretniej stopu 7075), a ich waga to równe 243 g na jeden kijek. Czy to dużo? To zależy. Jeśli będziemy je oceniać w kategorii klasycznych, turystycznych kijów trekkingowych, waga 486 g jest jak najbardziej w porządku. Z drugiej strony ktoś może zechcieć je porównać do minimalistycznych modeli z kategorii ultra-light i wtedy okaże się, że BD Trail są od nich dwa razy cięższe. Wszystko jednak ma swoje zastosowanie i faktycznie do biegania po górach czy bicia FKT na szlaku długodystansowym kijków Black DIamond bym nie zabrał, ale na każdą inną aktywność w góry – jak najbardziej.
Z drugiej strony niektóre super lekkie, karbonowe kijki sprawiają wrażenie (i czasem takie są) kruchych, a tutaj mamy nieodparte wrażenie solidności. Po oparciu na kijku ciężaru całego ciała, czy jakimś niefortunnym zaklinowaniu w szczelinie nie bałem się, że coś się złamie albo powygina. Również mocniejszy podmuch wiatru ich nie porwie, gdy będziemy maszerować zimą po odkrytym górskim grzbiecie.
Po złożeniu kijki teleskopowe mają długość 64 cm, czyli dość standardowo. To optymalna długość aby można było przypiąć nieużywane kije do boku plecaka tak, aby nie wystawały z żadnej strony (nawet do tych mniejszych i jednodniowych plecaków), dzięki czemu nie narobimy szkód współpasażerom w pociągu. Jest to najpopularniejsza wśród kijów hikingowych konstrukcja 3-segmentowa, która oznacza, że każdy kijek składa się z trzech elementów. Dzięki temu ich długość można regulować w dwóch miejscach w zakresie od 100 do 140 cm, co pozwoli na dopasowanie długości do wzrostu każdego – rozmiar jest tu uniwersalny i nie musimy przed zakupem niczego mierzyć.
Rękojeść oraz podchwyty (o których za moment) zostały tu pokryte miękką pianką EVA, która nie męczy dłoni nawet po całodziennym marszu. Na szlakach czasem można spotkać wędrowców, którzy chronią swe dłonie przed odciskami od kijów zakładaniem rękawiczek bez palców, ale tutaj naprawdę nie ma takiej potrzeby. Chwyt jest pewny gołą dłonią, ale jesienią i zimą również w rękawiczkach kijek raczej nam się nie wyślizgnie – a nawet jeśli się zdarzy wypadek przy pracy, to przed upuszczeniem ochroni go pętla nadgarstkowa. Pianka EVA nie chłonie też wody, albo raczej – chłonie ją w mocno ograniczonym zakresie. Od potu i zwykłego deszczu nie ma co się obawiać o zawilgocenie chwytów, ale po wielogodzinnym marszu w ulewie efekt gąbki może tu wystąpić. Coś za coś – chwyty z twardego plastiku nie namokną nam absolutnie nigdy i nigdzie, ale będą po stokroć mniej wygodne.
Pętle oczywiście są tu regulowane i uszyte z szerokiej i miękkiej taśmy, żeby nie kaleczyć nadgarstków. Swoją drogą – szczególnie zimą pamiętajmy, żeby te pętle zakładać. Chyba każdemu zdarzyło się zablokować kijek w twardym śniegu, albo zaklinować grot między dużymi kamieniami. Pętla w takich sytuacjach zapobiegnie zgubieniu kijka albo nawet zrobieniu krzywdy komuś innemu przy upadku w dół. A jeśli lubicie robić zdjęcia to też nieoceniona jest możliwość puszczenia kijków w dowolnym momencie i sięgnięcia po aparat.
Producent zastosował tu świetny patent z dołożeniem pod rękojeścią swego rodzaju przedłużenia gripu – czyli miękka pianka pokrywa też obszar poniżej właściwej rękojeści. Pozwala to na szybką zmianę sposobu trzymania kijka na stromych podejściach bez konieczności zatrzymywania się i skracania całego kijka, po to żeby po wejściu na górę z powrotem je rozkręcić. Łapiemy po prostu kije niżej i ciśniemy pod górę.
Tak, tak– to właśnie Black Diamond był jedną z pierwszych firm, która wprowadziła blokowanie segmentów w kijach za pomocą charakterystycznego zatrzasku, zamiast klasycznego skręcania.
System ten u BD nazywa się FlickLock® i pozwala na dużo wygodniejsze i szybsze składanie kijków i regulację długości każdego segmentu niż klasyczne rozwiązanie. Niebagatelne znaczenie ma to zimą, gdy mamy na sobie grube rękawice, a same kije są mokre i zalodzone – kto choć raz próbował ten wie, jak karkołomnym zadaniem jest wtedy próba rozkręcenia/skręcenia kijka. Tak zabezpieczony kijek nie luzuje się i nie traci raz ustawionej długości, nie ma też absolutnie żadnych szans, żebyśmy tę blokadę przypadkiem zwolnili.
Kije zakończone są widiowymi grotami, czyli wykonanymi z węglika spiekanego. Materiał ten jest bardzo odporny na ścieranie, co ma znaczenie gdy będziemy pokonywać twarde odcinki asfaltowe czy skaliste. Gdy jednak groty się zużyją (bo prędzej czy później to i tak się stanie), możemy je tutaj odkręcić i wymienić na nowe, co nie zawsze jest możliwe w wyrobach konkurencyjnych marek.
Żeby końcówki kijów nam się nie zapadały w miękkie podłoże możemy założyć dodatkowe talerzyki, (czego sam chyba nigdy nie robię). Black Diamond zrobił zresztą nabywcom miły prezent, bo poza standardowymi nakładkami o średnicy 38mm dostajemy też talerzyki zimowe o średnicy 10 cm przeznaczone na głęboki śnieg.
Ja bym zamienił na miejscu stryjka, bo w przypadku kijów Trail naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Kompaktowe, solidne i świetnie wykonane, nie bez kozery produkty Black Diamond są uważane za tak wysoką półkę sprzętową. Jeśli nie zostawicie ich przypadkiem pod ścianą schroniska albo jeden z kijków nie spadnie w przepaść, to będą służyć długie lata. To po prostu niezwykle trwałe i wygodne kije do chodzenia po górach, jakie możecie brać w ciemno, albo polecać znajomym, którzy zaczynają się wkręcać w turystykę górską i szukają swojej pierwszej pary kijów.