Poskręcana lina to przekleństwo wspinaczkowego żywota. Nie tylko jest to irytujące, kiedy lina jest całkowicie poskręcana, ale też utrudnia wykonywanie praktycznie wszystkich czynności – od wiązania się do uprzęży po wspinanie się na drugiego. Jednak osoby dociekliwe – takie jak techniczny guru Kolin Powick z teamu Black Diamond – zastanawiają się, czy skręcona lina może zwiększać zagrożenie podczas wspinania, np. w sytuacji, gdy odpadniesz z liną poskręcaną jak świński ogon tuż przy twojej uprzęży. W raz z marką Black Diamond przedstawiamy odcinek rozważań z serii QC Lab. Kolin i ekipa z jego laboratorium spróbują rozwiać (a może raczej odkręcić) mity i zagrożenia związane ze wspinaczką na poskręcanych linach.
Czy zdarzyło ci się, że podczas wspinania po drodze twoja lina przy uprzęży zaczęła skręcać się w dziwaczne kształty przypominające świński ogon? Mi zdarzyło się to nie raz i doprowadza mnie to do szaleństwa. Doświadczyłem tego na prowadzeniu, wspinając się na drugiego, na linie połówkowej, pojedynczej, bliźniaczej – zarówno nowej, jak i starej. Syndrom poskręcanej liny towarzyszy wspinaczom od chwili, kiedy zaczęli się wiązać. Dlatego warto przyjrzeć się czemu tak się dzieje, w jaki sposób do tego dochodzi, jak można temu zapobiec oraz zagrożeniom (jeśli takie zachodzą) wynikającym z nadmiernie poskręcanej liny.
Jestem pewien, że przyczyn może być więcej, jednak zawęziłem je do czterech głównych powodów skręcania się liny:
Aż do niedawna praktycznie wszyscy producenci lin dostarczali swoje produkty ciasno zwinięte w szpulę zgodnie z tradycyjnym sposobem. Zdarzało się, że niektóre liny luzowały się w opakowaniach (co w gruncie rzeczy zapobiegało problemom wynikającym ze sposobu zwinięcia), jednak większość lin było ciasno zwiniętych „na owijkę” – mniej więcej tak, jak zwija się przedłużacz ogrodowy owijając go wokół dłoni i łokcia.
Jeśli jakiś nieuświadomiony wspinacz rozwinąłby fabrycznie zwiniętą linę w niepoprawny sposób, efektem byłaby poskręcana lina, której rozprostowanie zajęłoby wiele dni.
Przez wiele lat, a często aż do dziś, stosowana była „zalecana” metoda rozwijania nowej liny. Najpierw należało rozwinąć linę odkręcając ją metodą „ramię-nad-ramieniem”, a następnie jeszcze kilka razy przewinąć całą linę luźno, przesuwając ją przez ręce. Dzięki temu zasadniczo odwracano efekt fabrycznego zwinięcia liny i uzyskiwano linę bez tendencji do skręcania się.
Wielu producentów zmieniło ostatnio swój sposób fabrycznego zwijania lin na metodę „gotowa do wspinania”, w której nie dochodzi do skręcania liny podczas zwijania. A ponieważ nie występuje skręcanie się liny w procesie fabrycznego pakowania, nie ma konieczności specjalnego rozwijania i prostowania liny przed pierwszym użyciem. Tak zwiniętą linę można wyciągnąć wprost z producenckiego opakowania i od razu zacząć ją używać do asekuracji bez większego ryzyka, że lina się poskręca. Może nie wydawać się to jakimś wielkim przełomem, ale w przypadku lin wspinaczkowych jest to duża innowacja – nie tylko eliminuje to problem skręcania się lin, ale również zaoszczędza dużo czasu.
Podczas opuszczania wspinacza z drogi lokalizacja łańcucha zjazdowego może mieć znaczny wpływ na stan twojej liny. Idealną sytuacją jest kiedy na stanowisku górnym znajdują się dwa bezpieczne ringi (punkty) równo połączone ze sobą łańcuchami lub taśmami. Kiedy oba punkty są równomiernie obciążone (tzn. system stanowiska tworzy kształt litery V), podczas opuszczania nie powinno dojść do skręcania się liny.
Jednak, gdy punkty przez które przechodzi lina są rozmieszczone w pewnej odległości od siebie – w wyniku czego lina idzie do góry, poziomo i w dół – takie ustawienie może skutkować mocnym skręcaniem się liny. W takiej sytuacji praktycznie zawsze lepiej zjechać z drogi na linie, niż zostać opuszczonym.
Czy zdarzyło ci się kiedyś pakować prezent urodzinowy, wiązać go wymyślną wstążką, a następnie za pomocą nożyczek i kciuka szybko przeciągnąć po wstążkach tak by spowodować ich fantazyjne skręcanie się?
Podobnie dzieje się gdy opuszczamy kogoś na pojedynczym karabinku, którego przekrój ma krótki promień. Większość karabinków, ekspresów i ringów posiada wystarczająco długi promień by nie dochodziło do tego zjawiska. Jednak w przypadku karabinków i ringów o małym przekroju lub karabinków z wyżłobieniem od liny (te są najbardziej groźne!), może dochodzić do skręcania się liny.
Obecnie nie dochodzi do tego za często – większość ludzi używa jakiejś formy przyrządu asekuracyjnego/zjazdowego. Jednak warto pamiętać, że jeśli zjeżdża się na linie na półwyblince, efektem będzie poskręcany makaron zamiast liny.
Jednym ze sposobów na uniknięcie tego efektu jest upewnienie się przed zjazdem, że liny wiszą swobodnie – dzięki temu skręcanie się liny będzie w naturalny sposób usuwane na swobodnie wiszącym końcu liny. Inną metodą jest upewnienie się, że jedna osoba zjeżdża w „prawej” półwyblince, a druga w „lewej” półwyblince. To powinno częściowo zrównoważyć skręcenie się liny i zmniejszyć negatywny efekt końcowy.
Jednak najlepszą metodą uniknięcia skręcenia się liny podczas zjazdu w półwyblince jest po prostu nie zjeżdżanie w półwyblince.
Istnieje wiele teorii jak to zrobić. Jedna z nich mówi, że należy zawiesić całą długość liny na punkcie, który pozwala na swobodny zwis, a następnie pozwolić by grawitacja i wiatr odkręciły w naturalny sposób linę. Pomysł może i dobry, ale ciężko jest znaleźć odpowiedni punkt. Najczęściej spotykaną metodą jest zawieszenie liny na wędkę na dwóch ekspresach i po prostu kilkukrotne przeciągnięcie jej w obie strony. To pomaga. Można też znaleźć jakąś fajną łąkę i przeciągnąć linę po ziemi – tak jakbyś zabierał ją ze sobą na spacer – to pozwoli jej samoczynnie odkręcić się do pewnego stopnia. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że najlepszą metodą jest kilkukrotne przeciągnięcie liny przez kubek, czy inny podobny przyrząd – można to zrobić na ziemi lub na drodze.
Kilka zim temu wyjechałem na Alaskę, by spróbować zdobyć (bez powodzenia) jeden z tamtejszych szczytów. W hangarze lotniska Talkeetna szpeiliśmy się wraz z kumplem i okazało się, że mamy ze sobą nową linę, która była zwinięta fabrycznie w starym stylu. Akurat zajmowałem się żelastwem, gdy z przerażeniem zobaczyłem kątem oka, że kumpel zupełnie beztrosko rozpakowuje nową linę i zaczyna ją rozplątywać bez odkręcenia. Od razu wiedziałem, że ta lina będzie się nieustannie plątać i skręcać. Ostatecznie zdecydowaliśmy się rozciągnąć linę na pokrytym śniegiem pasie startowym, by ją odkręcić na tyle na ile było to możliwe. Przywiązaliśmy jeden jej koniec do podwozia jakiegoś samolotu, nałożyliśmy uprzęże i przeszliśmy całe 70 metrów, przepuszczając linę przez przyrządy Black Diamond ATC. Każdy z nas zrobił to trzy razy i okazało się, że lina jest już całkiem nieźle rozprostowana, a cały poskręcany bajzel zniknął – dzięki temu mogliśmy kontynuować naszą wyprawę, która i tak ostatecznie zakończyła się porażką.
Oprócz frustracji wynikającej z poskręcanej liny wiszącej ci przy uprzęży, która może blokować się w ekspresach podczas wspinaczki na drugiego lub podczas prób wpięcia się do przelotu na prowadzeniu, zawsze zastanawiałem się, czy zbytnio poskręcana lina może podnosić poziom ryzyka. Czy odpadnięcie na poskręcanej linie może prowadzić do łatwiejszego zerwania oplotu lub całej liny? Udaliśmy się zatem do wieży do symulacji odpadnięć z próbkami różnych lin, by znaleźć odpowiedzi na nurtujące nas pytania.
Zdecydowaliśmy się przeprowadzić testy w dwóch scenariuszach – test prowadzenia oraz test wspinania na drugiego.
Poskręcaliśmy liny w bardzo dużym stopniu przed każdym odpadnięciem testowym.
Zastosowane przez nas obciążenia były odrobinę na wyrost głównie ze względu na asekurację statyczną:
Zabraliśmy z sobą kilka lin, które leżały po kątach – nowych, starych, o różnych średnicach.
Próbka | Opis |
---|---|
Używana zielona 9,4 | Bardzo zużyta i zniszczona. Lina gotowa do wycofania z użycia. |
Używana różowa 8,1 | Mocno zużyta lina połówkowa, która nadawała się jeszcze do użytku |
Nowa pomarańczowa 7,9 | Nowa lina BD 7,9mm |
Używana fioletowa 8,0 | Dość zużyta lina połówkowa około 8,0 mm |
Nowa niebieska 9,9 | Nowa lina BD 9,9 – nie impregnowana, nieprawidłowo rozwinięta |
Próbka | Odpadnięcie | Obciążenie (kN) | Uwagi |
---|---|---|---|
Używana zielona 9,4 | TR | 4,65 | Brak widocznych znacznych uszkodzeń |
Używana różowa 8,1 | TR | 3,81 | Brak widocznych znacznych uszkodzeń |
Nowa pomarańczowa 7,9 | TR | 4,37 | Brak widocznych znacznych uszkodzeń |
Używana fioletowa 8,0 | Prowadzenie / ekspres | 5,72 | Brak widocznych znacznych uszkodzeń |
Używana zielona 9,4 | Prowadzenie / ekspres | 6,79 | Zaczyna być widoczny rdzeń; bardzo spłaszczona |
Nowa niebieska 9,9 | Prowadzenie / ekspres | 6,97 | Brak widocznych znacznych uszkodzeń |
Nowa pomarańczowa (7,9) & używana różowa (8,1) | Prowadzenie / ekspres | 6,52 | Brak widocznych znacznych uszkodzeń |
Używana zielona 9,4 | Prowadzenie / ekspres | 5,72 | Brak widocznych znacznych uszkodzeń |
W oparciu o nasze bardzo ograniczone, choć raczej ekstremalne testy (zarówno wysoki stopień skręcenia, jak i wysokie obciążenia), wygląda na to, że stopień prawdopodobieństwa uszkodzenia oplotu w przypadku poskręcanych lin jest niewielki. Jednak warto zauważyć, że najbardziej zużyta lina wykazała więcej symptomów „uszkodzeń” (znaczne spłaszczenie oraz pierwsze oznaki ewentualnego przerwania oplotu), niż to miało miejsce w przypadku nowych i mniej zużytych lin.
Teraz w końcu mogę mieć spokojniejszą głowę. Akurat walczę na drugiego na wyciągu poprowadzonym przez moją o wiele lepiej wspinającą się żonę, zaraz chyba odpadnę na strasznie poskręcanej przy uprzęży linę, jednak nie muszę się już niepokoić, gdyż szanse, że wydarzy się coś niedobrego są niewielkie.
Podczas opuszczania z drogi (lub podczas wędkowania) najlepiej wykorzystywać ekspresy (o ile to możliwe) by oszczędzić łańcuchy końcowe. Warto się upewnić, że ekspresy (ułożone odwrotnie zamkami) są równomiernie rozłożone i stykają się w jednym, wspólnym punkcie obciążenia – dzięki temu wyeliminujemy możliwość skręcania się liny. A w chwili, gdy ma zjechać ostatnia osoba, warto zwrócić uwagę na lokalizację kotw. Jeśli kotwy są umieszczone w większej odległości od siebie, pewnie najlepiej będzie zjechać na linie, by uniknąć skręcania się liny.
Gdy patentujesz swój projekt, odpadasz cały czas w tym samym trudnym miejscu i raz za razem, ku swojej wzrastającej frustracji, jesteś z niego opuszczany na glebę, wtedy warto przyjrzeć się ekspresowi, z którego jesteś opuszczany (szczególnie jeśli wisi tam na stałe). Jeśli karabinek posiada znaczne wyżłobienie od liny, to może warto dla dobra sprawy przekazać w darowiźnie nowy ekspres. Dzięki temu twoja lina oraz liny innych wspinaczy nie będą się skręcać i szybciej niszczyć.
I na koniec – pamiętaj, że jeśli rozpakowujesz nową linę, zawsze warto poświęcić trochę czasu i odpowiednio ją rozwinąć. Jeśli została fabrycznie zwinięta na szpuli, wykorzystaj metodę rozwijania „ramię-nad-ramieniem”. Jednak jeśli została zwinięta metodą „gotowa do użycia”, to możesz się na niej od razu wspinać.
Uważajcie na siebie!
KP