Połączenie pracy z pasją to jedna z lepszych rzeczy, które mogą się przydarzyć. Przewodnictwo górskie należy do takiej właśnie kategorii. Jeśli kochasz góry, chodzisz po nich, ale czujesz, że chcesz czegoś więcej, może to jest właśnie ta droga. Praca dająca niesamowitą satysfakcję, choć rozpoczęcie jej wiąże się z koniecznością dość długich przygotowań i zdawania egzaminów. Pokażę Ci jak zostać przewodnikiem, a konkretnie przewodnikiem górskim beskidzkim. Sama jestem przewodniczką od ponad 15 lat, a zapisanie się na kurs było jedną z najlepszych decyzji w moim życiu.
Na początek muszę Ci powiedzieć w kilku zdaniach o tym, w jaki sposób zawód przewodnika beskidzkiego uregulowany jest w polskim prawie. Jest to obok przewodnika sudeckiego i tatrzańskiego trzeci z przewodników górskich opisanych w ustawie i rozporządzeniu. Teren uprawnień przewodnika beskidzkiego obejmuje Beskid Śląski, Żywiecki, Mały, Makowski, Wyspowy, Gorce, Pieniny, Beskid Sądecki, Niski, Bieszczady, Góry Słonne, Kotlinę Nowotarską, Kotlinę Żywiecką, Spisz, Orawę, Pogórze Spisko- Gubałowskie. Dużo. Dlatego trudno się dziwić, że minimalna długość kursu to 13 miesięcy.
Ustawa i rozporządzenie jasno określa, jakie wymagania trzeba spełnić by dostać upragnioną legitymację przewodnicką. Oto one:
Przepisy wyróżniają trzy klasy przewodnickie. Kurs podstawowy przygotowuje do zostanie przewodnikiem klasy III. Może on prowadzić jedynie po szlakach znakowanych i drogach. Wyższe klasy zdobywa się już będąc przewodnikiem przez określony czas.
Wbrew pozorom niekoniecznie w Beskidach. I to jest dobra informacja dla wszystkich beskidomaniaków, którzy mieszkają lub studiują dalej od gór. Według prawa szkolenie może prowadzić każdy podmiot, który spełni określone w ustawie warunki i zostanie wpisany do specjalnego rejestru. W praktyce są to trzy grupy podmiotów:
Przekrój osób, które zapisują się na kurs przewodnicki jest bardzo duży, a motywacje od stricte zawodowych, po nawet matrymonialne. Tak, tak, nie każdy przychodzi na kurs po to, żeby tylko przygotować się do egzaminu i zacząć pracę. Głównym motorem jest chęć lepszego poznania Beskidów i Pienin.
Nie ma górnego limitu wieku, gdy można się zapisać na kurs. Dolnym jest ustawowe 18 lat, ale wzwyż ograniczeń brak. Nawet w SKPx-ach uczestnikami kursów są nie tylko studenci.
Kursy są więc „zbieraniną” ludzi w różnym wieku, o różnym wykształceniu czy zainteresowaniach. Tym co ich łączy, jest górska pasja i chęć poznawania Beskidów. Ze mną kurs kończyli m.in. studentka medycyny, historyk sztuki, matematyk, inżynier elektronik, studentka biologii i student wydziału artystycznego. Niezły przekrój, prawda? I to było wspaniałe doświadczenie, ponieważ każdy z nas był „dobry” w czym innym i mógł swoją wiedzą i umiejętnościami dzielić się z pozostałymi.
To zależy od tego, gdzie na kurs się zapiszesz. Każde koło czy instytucja szkoleniowa ma swoją specyfikę. Oczywiście wszystkie spełniają warunki określone w przepisach. W ramach kursu odbywają się zajęcia:
A teraz po ludzku i w praktyce. Kwestii zajęć teoretycznych raczej tłumaczyć nie trzeba. Idąc na kurs nastaw się na to, że trzeba się uczyć. I to czasem wiedzy, która nie do końca jest w sferze Twoich głównych zainteresowań. Dla mnie początkowo największym wyzwaniem była botanika. Pewnego pakietu tych nieszczęsnych „roślinek” trzeba się było nauczyć. A mi z biologią po drodze nigdy nie było. Okazało się jednak, że wcale nie jest to wiedza tajemna i da się ją opanować.
Ale przecież na kurs idzie się głównie dla gór. I tu się nie zawiedziesz. Wyjazdy są tym, co w kursie najlepsze. Koła i instytucje szkoleniowa zlokalizowane bliżej gór celują w wyjazdy weekendowe, które odbywają się często (nawet co tydzień). Natomiast te znajdujące się dalej czyli SKPB Warszawa, SKPB Lublin, SKPB Łódź czy SKPT Gdańsk organizują wyjazdy dłuższe (od 4 dni do nawet 2 tygodniowych obozów), ale rzadziej. Jest to oczywiście związane z dojazdami. Na kursie przewodnika beskidzkiego na pewno pochodzisz sobie po górach. Tyle, że nieco inaczej niż robisz to samodzielnie.
Jak się „chodzi” na kursie. Bardzo różnie. Przede wszystkim uczy się prowadzenia grupy w terenie. W końcu lepiej testować to w warunkach „laboratoryjnych”, na swoich kolegach i koleżankach i pod okiem doświadczonego przewodnika, niż potem na grupie.
Inny aspekt kursowego chodzenia to orientacja w terenie. Osobiście uważam go za jeden z najważniejszych. Oczywiście, przewodnikowi klasy III nie wolno prowadzić grup poza szlakami. Ale kurs w wielu Kołach (np. SKPB Lublin, SKPB Warszawa) uczy także radzenia sobie w górach. Po kursie odważyłam się na samodzielne wyjazdy w bardziej dzikie góry bo uwierzyłam, że sobie poradzę. Nawet, gdy nie będzie szlaku, a do wsi trzeba będzie zejść używając kompasu i mapy. Orientacja to też osławione „panoramki” czyli odpowiedzi na pytanie „co tam widać?”- a tych zarówno na egzaminie, jak i później w pracy się nie uniknie.
W ramach zajęć praktycznych kursu przewodnickiego większość kół organizuje też zwiedzanie zabytków i atrakcji terenu uprawnień oraz szkoli z oprowadzania po obiektach. Nie jest to obecnie obowiązkowy aspekt szkolenia przewodnika beskidzkiego w rozumieniu przepisów, ale… Beskidy od średniowiecza były górami „pełnymi ludzi” i nie sposób nie natknąć się na ślady działalności człowieka nawet prowadząc grupę szlakami. Dlatego takiej wiedzy też możesz się spodziewać, a na wielu kursach w programie jest objazd po zabytkach nazywany popularnie „autokarówką”.
Co jeszcze znajdziesz na kursie? Przygodę! I to taką, którą będziesz wspominać przez całe życie, nawet jeśli nie zdecydujesz się podjeść do egzaminów. Wyjazdy kursowe są częste i intensywne. Będziesz więc w górach o każdej porze roku. Jeśli wybierzesz koło, które mocniejszy nacisk kładzie na radzenie sobie w terenie, na pewno zaliczysz niejednego jara lub zdarzy Ci się schodzić do bazy po ciemku. Ale dzięki temu będziesz czuć się pewniej na własnych wyjazdach, nawet tam, gdzie nie ma szlaków. Nauczysz się przygotowywać posiłki w terenie, rozpalać ognisko, także z mokrego drewna, nie straszne ci będzie przechodzenie potoku w bród czy przejście zimowe. Zobaczysz też w praktyce, jak to jest planować czas i wycieczki dla większej grupy osób.
Kurs to także przyjaźnie, które trwają często całe życie. Nie bez powodu funkcjonuje powiedzenie, że kolega z kursu to jak kolega z wojska. W końcu, jak się razem przeszło tyle kilometrów i zaliczyło tyle kursowych przygód, nie da się po prostu rozejść i zapomnieć.
Kurs przewodnika beskidzkiego kończy się wewnętrznymi egzaminami i otrzymaniem zaświadczenia o ukończeniu kursu. Z nim można się zapisać na egzamin państwowy, którego zdanie uprawnia do prowadzenia grup w terenie. Egzaminy wewnętrzne regulowane są własnym regulaminem danego koła. Natomiast egzamin państwowy trwa 3 dni – pierwszy to egzamin teoretyczny, a dwa kolejne terenowy.
Oczywiście kończąc kurs nie musisz iść na egzamin państwowy. To możliwość, a nie przymus. Kurs możesz skończyć tylko dla siebie, by lepiej poznać Beskidy i nauczyć się różnych aspektów chodzenia po górach.
Dla mnie kurs przewodnicki był jedną z najlepszych rzeczy, jakie w życiu zrobiłam. I w zasadzie od niego zaczęła się moja bardziej poważna przygoda z górami. Tak, oczywiście, przygotował mnie do egzaminu państwowego i pozwolił pracować w zawodzie. Ale przede wszystkim dał mi pewność, że w górach sobie poradzę. Nauczył mnie samodzielności i radzenia sobie w terenie. Więc nawet jeśli nie planujesz pracy jako przewodnik, ale chcesz od gór czegoś więcej, idź na kurs. Co przeżyjesz, to Twoje!